Czy zdarza Ci się, że przerwa od dzieci przeznaczona na napełnianie swojego kubeczka z energią „nic nie daje”? Kończy się trzygodzinne spotkanie z przyjaciółką, obiad w restauracji tylko z Twoim partnerem/ partnerką bądź inna randka – albo nawet fantastyczny weekend bez dzieci. Wracasz do swojego potomstwa, naładowana dobrymi emocjami po brzegi, myślisz sobie, że będziesz teraz cudownie wyregulowaną, cierpliwą jak anioł mamą. I co? Kopytko. Już po krótkim czasie ze zdumieniem odkrywasz, że jest dokładnie odwrotnie. Może nawet przekraczasz wtedy jakąś nienaruszoną dotąd granicę i jesteś w szoku, że tak okropnie się zachowujesz? Zdumienie i niedowierzanie mieszają się z okropnym poczuciem winy i… złością na dzieci. „Strasznie są rozwydrzone. Czy one muszą się tak wydzierać i jęczeć o wszystko? To całe rodzicielstwo bliskości to jedna wielka ściema. O matko, co się ze mną dzieje?!?”
Jeśli odnajdujesz się w tym opisie, to nie jesteś sama. Rzekłabym nawet, że jesteś w doborowym towarzystwie świadomych, wrażliwych mam. Jakiś czas temu spytałam czytelniczki mojego newslettera, czy zdarza im się to, co opisałam w powyższym akapicie. Zazwyczaj dostaję sporo odpowiedzi na każdy newsletter, ale po tamtym moja skrzynka mailowa została wręcz zalana żywymi reakcjami utrzymanymi w tonie „to o mnie! Napisz o tym więcej!”. Jedna z tych czytelniczek, Kasia, stała się autorką tytułu tego wpisu. Właśnie tych słów – „3 godziny z przyjaciółką spalone w kwadrans z dziećmi” – użyła w odpowiedzi na mój newsletter. Zelektryzowały mnie, bo doskonale oddają sedno zjawiska, o którym chcę Ci dziś napisać. Poprosiłam Kasię o zgodę na zacytowanie jej słów oraz uzgodniłam z nią brzmienie tego akapitu. (Pamiętaj, że wszystko, co do mnie piszesz, traktuję poufnie i nigdy nie zdradziłabym tajemnicy korespondencji ot, tak.)
Co to za zjawisko, które dotyka bardzo wiele matek i innych opiekunów kilkuletnich dzieci? (W dalszej części będę tych wszystkich opiekunów nazywać po prostu matką albo mamą. Pamiętaj, że to skrót myślowy, oznaczający każdą dorosłą osobę, która spędza z dzieckiem mnóstwo czasu i jest odpowiedzialna za jego dobrostan.) Chodzi o błędne koło stresu czy też przeciążenie stresem – stan psychofizyczny, który charakteryzuje się „utknięciem” na wysokim poziomie napięcia. W tym stanie bardzo trudno jest zredukować napięcie do poziomu, przy którym jest się spokojnym, uważnym, w kontakcie ze sobą i światem. Człowiek ma wówczas zbyt niskie zasoby energii, aby skutecznie naładować swoje fizyczne, emocjonalne, mentalne i społeczne baterie. Można to porównać ze starą i mocno wyeksploatowaną baterią w telefonie: ładujemy ją długo, a potem używamy telefonu króciutko i stopień naładowania baterii szybko znów spada do zera.
Dlaczego tak trudno nam naładować baterie, kiedy jesteśmy nadmiernie obciążeni stresem? Bo kiedy mamy niskie zasoby energii – „jedziemy na oparach” – nasz system nerwowy stara się na wszelkie sposoby oszczędzać energię. Wybieramy więc (często nieświadomie) takie strategie ładowania baterii, które przynoszą szybką ulgę, ale na dłuższą metę nie są pomocne czy wręcz nas rozregulowują. Mam tu na myśli na przykład scrollowanie mediów społecznościowych do późna w nocy, picie alkoholu, zajadanie wysoko przetworzonych słodkich lub słonych przekąsek, zalewanie się kawą lub napojami energetycznymi w sytuacji spadku energii, rezygnację z aktywności fizycznej, wycofywanie się z karmiących nas relacji z ludźmi, kompulsywne zakupy.
Czy rozpoznajesz się w tym opisie? Jeśli tak, to koniecznie zapisz się na bezpłatny webinar ⭕ „Jak wyjść z błędnego koła stresu”, który poprowadzę około połowy maja! A po zapisie czytaj dalej.
Chcę podkreślić, że nie ma nic złego w stosowaniu wyżej wymienionych strategii przynoszących szybką ulgę od czasu do czasu. Jeśli należą one do naszego repertuaru działań „odstresowujących”, ale co do zasady umiemy zadbać o higienę snu i higienę cyfrową, odżywiamy się zdrowo i odpowiednio nawadniamy, jesteśmy w miarę (lub bardzo) aktywni fizycznie i regularnie kontaktujemy z przyjaciółmi czy innymi wspierającymi osobami, a do tego jesteśmy generalnie zdrowi, to okazjonalna zarwana noc czy zjedzenie tabliczki czekolady po kolacji nie powinny nam zaszkodzić. Chodzi o balans i różnorodność strategii regulacyjnych. Szkopuł w tym, jak wspomniałam, że im bardziej jesteśmy obciążeni stresem, tym trudniej o ową różnorodność i tym łatwiejsze (a niekoniecznie korzystne) sposoby regulowania się stosujemy.
No dobrze, ale dlaczego zachowujemy się tak okropnie, kiedy wracamy do dzieci z relaksującej przerwy? Ma to związek z funkcjonowaniem człowieka nadmiernie obciążonego stresem. Przez większość czasu działa on „na autopilocie”, nie pozwalając sobie na odpoczynek i nie dopuszczając do swojej świadomości ogromu napięcia i często cierpienia, które odczuwa. Kiedy zatrzyma się na dłuższą chwilę, na przykład na czas randki, ma (nareszcie) szansę odczuć to napięcie i cierpienie. Paradoksalnie więc, taka randka po iluś tygodniach szaleńczego biegania jak chomik w kołowrotku sprawia, że czuje się gorzej. W konsekwencji zachowuje się gorzej. W przypadku rodziców „adresatami” tego gorszego zachowania bardzo często są dzieci, które umysł rodzica może odbierać jako agresorów mających na celu pozbawienie go spokoju i odpoczynku. Co więc robi taki rodzic? Zwykle zaczyna swój szaleńczy bieg od nowa. Tymczasem droga do spokoju wiedzie przez ten trudny do zniesienia czas zatrzymania i okropnego samopoczucia, kiedy znękane ciało, psyche i umysł domagają się zaspokojenia swoich potrzeb.
Jak się zatrzymać na dłużej? Jak działać, kiedy utkniemy w błędnym kole stresu? O tym właśnie będę pisać w kolejnych postach. Każdy z nich będzie poświęcony jednemu działaniu lub sposobowi myślenia, które/ który (zupełnie niepotrzebnie) zwiększa nasze obciążenie stresem. W każdym wpisie zaproszę Cię poprzez swoją osobistą historię do refleksji, nad czym możesz popracować, aby nie wpadać w błędne koło stresu. Do przeczytania wkrótce!
Zanim uciekniesz do swoich spraw, jeszcze raz zaproszę Cię do zapisu na mój bezpłatny webinar ⭕ „Jak wyjść z błędnego koła stresu”. Poprowadzę go około połowy maja. Możesz się zapisać tutaj:
P.S. Czy znasz rodzica, który Twoim zdaniem mógłby być zainteresowany tym tematem? Jeśli tak, to wyślij jej proszę link do tego wpisu! Z góry bardzo Ci dziękuję za pomoc w dotarciu do nowych odbiorców.