Niedawno pisałam o tym, jak pracuję self-regowo z Dużym

i chciałabym dodać do tamtego wpisu parę słów uzupełnienia. Koniec lipca przyniósł pożegnanie starszaków z dotychczasowym przedszkolem i wszyscy przeżywaliśmy w związku z tym trudne emocje. Zmiana, nawet na lepsze, to zawsze stres. Przypominam, że w ujęciu Self-Reg stresorem jest każdy czynnik, który wytrąca organizm ze stanu homeostazy, czyli równowagi; jest to klasyczne ujęcie Cannona i Selye.

Zaintrygowało mnie to, że Duży reaguje teraz na stres inaczej, niż w ciągu ostatnich dwóch lat.

Jak opisywałam obszernie we wpisie o negatywnym zniekształceniu poznawczym jakiś czas temu, jego przykre emocje znajdowały ujście w wybuchach złości i agresji słownej oraz fizycznej. Pierwszy taki wybuch miał miejsce w okolicy jego czwartych urodzin. Wcześniej Duży w trudnych chwilach rozpaczliwie płakał i prosił, żebym go przytuliła. Po trzech miesiącach praktykowania Self-Reg Duży cofnął się do tamtego etapu. W chwilach silnej frustracji, zamiast krzyczeć, pomstować, rzucać przedmiotami czy bić Małego, mój sześciolatek płacze jak maluszek i przychodzi do mnie, żeby się przytulić.

Intuicyjnie czułam, że ta zamiana agresji na rozpacz jest czymś dobrym.

Po pierwsze, przytulenie do mamy to reakcja tzw. zaangażowania społecznego, czyli najzdrowsza ze strategii radzenia sobie ze stresem. Po drugie, ten nowy wzorzec zachowania Dużego ułatwia mi reagowanie z empatią, bo nie zakłóca mózgowego wi-fi, nie uruchamia mojej złości ani nawet irytacji. W efekcie nie muszę zużywać energii na próby zachowania własnego spokoju i mam jej więcej na inne trudne sytuacje oraz dla pozostałych dzieci.

Traf chciał, że w ostatnich dniach obejrzałam wykład Stuarta Shankera, który potwierdził moje odczucia.

Shanker opowiada w nim o pewnej dziewczynce w wieku szkolnym przejawiającej szereg trudnych skanalizowanych zachowań. W czasie terapii opartej na Self-Reg ta dziewczynka najpierw cofała się pod względem swoich reakcji na stres aż do wieku niemowlęcego i dopiero wtedy zaczęła rozwijać umiejętności samoregulacji. Ta opowieść potwierdziła moją intuicyjną ocenę, że jesteśmy na dobrej drodze.

À propos drogi: chcę mocno podkreślić, że Self-Reg to proces, a nie program.

To nie jest tak, że należy wykonać kroki 1-2-3-4-5 – pięć kroków do… zwycięstwa i dziecko (albo my sami) zostanie magicznie „naprawione”. Self-Reg to nie program, którego ukończenie czyni z nas mistrzów czy nawet niezłych rzemieślników. To droga rozwoju, którą kroczymy co do zasady do przodu, ale też często potykamy się, upadamy, kręcimy się w kółko, zawracamy albo siadamy i nie wiemy, co robić dalej. Ja sama widzę u siebie czasem ogromne postępy. Na przykład po pierwszym samodzielnie poprowadzonym warsztacie z Self-Reg dla rodziców, zamiast jak zwykle w tego typu sytuacji pochłonąć coś bogatego w węglowodany proste, zjadłam z wielką przyjemnością zupę warzywną i był to wybór instynktowny. Krótko wcześniej zachowałam się jak wredny gad wobec dobrych znajomych, które przypadkiem uruchomiły moje stare schematy reagowania na stres. To ważne, żeby traktować wszystkie takie potknięcia czy upadki nie jak porażkę i dowód, że Self-Reg „nie działa”, lecz jako okazję do nauki.

Na koniec chciałabym odpowiedzieć na krytyczną czy raczej sceptyczną wypowiedź pewnej mojej znajomej o Self-Reg.

Otóż przeczytała ona co nieco o tym podejściu i stwierdziła, że nie rozumie, co w nim jest takiego szczególnego. Jej wątpliwość sprowadzała się do pytania, czy naprawdę można uznać za metodę – i to popartą latami badań naukowych! – tę „oczywistą oczywistość”, że warto zdawać sobie sprawę z tego, co nas stresuje, pracować nad tym oraz regenerować się, kiedy jesteśmy w kiepskiej formie. Czy trzeba pisać na ten temat bestsellery? Moja odpowiedź jest taka:

ludziom, którzy funkcjonują w tak opisany sposób – czyli umieją sami regulować swoje stany pobudzenia – niepotrzebna jest wiedza o Self-Reg.

Analogicznie, nie musimy wiedzieć, że mówimy prozą, żeby się nią porozumiewać. Self-Reg jest natomiast niezwykle pomocny dla tych, którzy mają podobne problemy, jak Duży lub też utknęli w błędnym kole stresu, kiedy to sam silny czy długotrwały stres staje się stresorem. W tej sytuacji wszystkie inne stresory działają silniej i poziom stresu stale jest wysoki – organizm pozostaje w trybie walki i ucieczki. Chyba większość z nas spotkała kiedyś osobę, która tak funkcjonuje lub też sami miewaliśmy takie epizody. Ogromną wartością Self-Reg jest to, że dzięki niemu można pomóc ludziom w każdym wieku lepiej funkcjonować i lepiej się czuć.

Przybliżone tłumaczenie tekstu na zdjęciu: „Samoregulacja jest procesem, a nie – gotowym programem, do którego należy ustalony z góry zestaw 'narzędzi ułatwiających regulację'” (źródło: www.mehritcentre.com)

2
0
Would love your thoughts, please comment.x