Ten wpis jest trzecim z cyklu na temat złości i dotyczy neurobiologicznych podstaw mechanizmu złości.
W pierwszym poście z tego cyklu – Dzień, w którym wrzasnęłam na dziecko, opisałam mój problem z wybuchami złości na dzieci, a w drugim – Dziesięć kroków ku lepszemu życiu, opowiedziałam o rozwojowych krokach, które podjęłam, aby nadać mojej złości bardziej cywilizowane oblicze. Dziś opowiem o sformułowanej w latach 60. XX w. koncepcji tzw. mózgu trójjedynego, która wprawdzie nie jest obecnie uważana za poprawny model ludzkiego mózgu, ale nadal stanowi przydatną metaforę objaśniającą ludzkie zachowanie. Tytuł niniejszego wpisu należy rozumieć, rzecz jasna, jako metaforę. Jak podkreślałam wcześniej, nie mam wykształcenia w dziedzinie, o której teraz piszę*, więc proszę czytelników o zwrócenie mi uwagi na ewentualne błędy.
Zgodnie z hipotezą amerykańskiego lekarza i neurobiologa Paula MacLeana ludzki mózg składa się w uproszczeniu z trzech części:
- najstarszego ewolucyjnie mózgu „gadziego”,
- wykształconego w paleolicie mózgu ssaczego
- oraz właściwej ludziom i naczelnym kory nowej.
Mózg gadzi zarządza najbardziej podstawowymi funkcjami organizmu: oddychaniem, trawieniem pokarmu, regulacją ciepłoty ciała, popędem seksualnym. Mózg ssaczy zawiera układ limbiczny, czyli struktury korowe i podkorowe mózgu, biorące udział w regulowaniu niektórych emocji i odgrywające ważną rolę w zapamiętywaniu oraz motywacji. Natomiast kora nowa jest odpowiedzialna za wyższe funkcje (w tym tzw. funkcje wykonawcze) ludzkiego umysłu, m.in. myślenie abstrakcyjne, planowanie działań, wyobraźnię przestrzenną oraz – co ważne – empatię i samokontrolę.
Metaforyczny gad w naszym mózgu jest nastawiony na przetrwanie.
Kiedy napotyka na swojej drodze COŚ, w ułamku sekundy ocenia, czy stanowi to dla niego zagrożenie. Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, gad stawia sobie kolejne ważkie pytania: czy mogę to zjeść? Czy mogę z tym kopulować? Czy da mi to schronienie przed chłodem lub drapieżnikami? Czy mogę to jeszcze inaczej wykorzystać? – i podejmuje odpowiednią aktywność. Jeśli zaś odpowiedź na pytanie o zagrożenie brzmi „tak”, gadzi mózg wysyła do organizmu sygnał alarmowy i włącza tryb walki lub ucieczki (ang. fight or flight). W trybie tym przyspiesza nasz oddech, zwężają się niektóre naczynia krwionośne (np. te pod skórą, żeby w razie zranienia podczas walki nie doszło zbyt łatwo do krwotoku), a rozszerzają inne (np. te dostarczające krew do mięśni kończyn, żeby można było szybko uciekać). Spowalniają procesy trawienne, układ odpornościowy staje się mniej aktywny itd. – wszystko po to, aby całą energię organizmu wykorzystać do obrony przed niebezpieczeństwem.
W trybie walki i ucieczki w dużej mierze działanie kory nowej jest upośledzone, a zatem człowiek jest mało empatyczny i… mniej ludzki.
Funkcjonowanie kory nowej pochłania nieproporcjonalnie dużo energii. W obliczu zagrożenia gad musi przeżyć – nie musi kochać, odczuwać więzi, przynależeć do grupy, zachować twarzy, myśleć dalekosiężnie ani nawet chronić potomstwa. Jak podkreślają edukatorki Pozytywnej Dyscypliny, gady zjadają swoje dzieci…
Złość (podobnie, jak strach) to pierwotna emocja, którą odczuwa człowiek w stanie zagrożenia, z niezbyt sprawnie działającą korą nową.
Co ważne, nie chodzi tu tylko o sytuacje autentycznego zagrożenia życia czy zdrowia, lecz o wszystkie, które podwyższają poziom stresu powyżej pewnego progu. Nierozładowany stres kumuluje się i w pewnym momencie niewiele trzeba, aby ów próg został przekroczony. To dlatego wybuchy złości bardzo często następują bez wyraźnego (dla obserwatorów) powodu. Zresztą osoby mało świadome własnych emocji też najczęściej nie rozumieją, dlaczego akurat w danej sytuacji puściły im nerwy. Dobrym przykładem jest mój wybuch złości na synka, oczywiste jest, że brak zainteresowania kopytkami ze strony malucha nie stanowił dla mnie żadnego zagrożenia. Jednak z różnych przyczyn byłam w tym momencie zestresowana i ta sytuacja (plus myśli-zapalniki), stała się kroplą przepełniającą kielich.
Kiedy złość osiąga pewien poziom, człowiek w znacznej mierze traci samokontrolę i nie jest to świadectwo jego słabego charakteru, lecz efekt procesów biochemicznych zachodzących w jego mózgu.
Kiedy po raz pierwszy nawrzeszczałam na mojego synka, chwilę później byłam w szoku, zawstydzona i zdruzgotana. Miałam wrażenie, że coś we mnie wstąpiło i przejęło kontrolę nad moim aparatem mowy. W pewnym sensie tak się właśnie stało: to, że byłam empatyczną i kochającą matką wynikało z działania kory nowej, która została niemalże „wyłączona” na czas wybuchu. Zamiast tej matki przemówił gad walczący o przeżycie. Pamiętam, jak ogromną ulgę poczułam, dowiedziawszy się więcej o fizjologii złości. Kiedy złość osiąga punkt wrzenia, jest już za późno na działania zapobiegające wybuchowi – to tak, jakby człowiek próbował zatrzymać rozpędzony pociąg. Trzeba działać, zanim pociąg nabierze prędkości. A jak – o tym opowiem w następnym odcinku.
*Pisząc ten post, korzystałam z książki Stuarta Shankera „Self-reg. Jak pomóc dziecku (i sobie) nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości” (Mamania, Warszawa 2016). Przywołałam też wiedzę uzyskaną podczas: (1) webinarium Agnieszki Stein na temat złości, (2) warsztatu i webinariów na temat Pozytywnej Dyscypliny prowadzonych przez Joannę Baranowską i Annę Czechowicz oraz (3) kursu online „Odstresowany rodzic” opartego na metodzie self-reg, prowadzonego przez Natalię Fedan i Agnieszkę Sochar.
Zapoznaj się z serią artykułów o złości
Zdjęcie wykorzystane w tym wpisie: „I Eat Frogs” (CC BY-NC-ND 2.0) by Rich Herrmann
[…] nadmierną złością. Ten post jest więc powiązany z moim cyklem wpisów na temat złości, ale przede wszystkim dotyczy […]
[…] na chwilę mój cykl postów o złości i narzędziach pracy nad nią, żeby zanotować spontaniczną refleksję z cyklu “co mi dały […]
[…] Czułam się tak przeciążona nadmiarem myśli, że znów stałam się drażliwa jak osa i łatwo wybuchałam. Dodatkowo stresowała mnie myśl, że po narodzinach trzeciego dziecka będę miała jeszcze […]
[…] zakończyć cykl dotyczący self-reg na poprzednim wpisie (na temat spokoju), dokończyć cykl o złości i zająć się innymi tematami. A jednak muszę, po prostu muszę opowiedzieć najpierw o moim […]
[…] sprytnie, że długo nie mogłam go poluzować trzęsącymi się rękami. Zareagowałam z poziomu gadziego mózgu; nie pytajcie, jak. Dwie z osób odwiedzających mój fan page na Facebooku, gdzie opisałam tę […]
[…] W trakcie webinarium (niektórzy używają słowa „webinar”) dowiedziałam się wiele o mechanizmie złości. Nauczyłam się też ją monitorować, aby móc zapobiec wybuchowi wtedy, kiedy to jeszcze […]
[…] i układu limbicznego (mózgu ssaczego). Ten uproszczony model ludzkiego mózgu przedstawiłam tutaj. Teraz chcę jedynie podkreślić, że niebieski mózg zużywa więcej energii, niż […]
[…] i obciążenie stresem wzrastają ponad poziom krytyczny, powyżej którego kora nowa Twojego mózgu nie działa w pełni sprawnie: samokontrola „puszcza”, a Twoim zachowaniem […]
[…] Dziecko przestawia się na tryb walki, ucieczki lub zamrożenia (pisałam o tym tutaj): krzyk czy furia to reakcja walki, wycofanie się czy zamknięcie w sobie […]
[…] bezpieczeństwa i zaopiekowania dziecko „przełącza się” w tryb przetrwania (walki, ucieczki albo zamrożenia), w którym ma ograniczony dostęp do swoich zasobów. Szczególnie niekorzystne […]
Gady zjadają swoje dzieci…to jest o mnie, kiedy szlak mnie trafia :-(. Mam realna ochotę udusić ryczące dziecko, wrzeszczące z samego rana, kiedy ledwo co wstałam, albo wieczorem, kiedy jestem już naprawdę zmęczona całym dniem. Powstrzymuję sie ostatkiem sił. Czasem przekazuję dziecko komuś. Czasem zostawiam je w łóżeczku i wychodzę do drugiego pomieszczenia, żeby go nie słuchać i nie dotykać, ale czasem nie mam jak i chodzę z nim na rękach i agresywnie bujam i telepię. Nie chcę tak. Co robić, żeby się nie odpalać? Żeby ten gad we mnie nie przejmował nade mną kontroli i nie krzywdził dziecka, bo ja wtedy nie jestem sobą 🙁
Agnieszko, prawdopodobnie jesteś nadmiernie obciążona stresem, a dodatkowo – jak obstawiam – nie byłaś wychowywana w duchu Self-Reg. Tu i teraz warto szukać sposobów na redukcję stresu i regenerację (wsparcie innych dorosłych bywa kluczowe), a jeśli to nie pomoże, to może warto rozważyć psychoterapię? Trzymam kciuki!
[…] Złość, część 3: Jak zmieniamy się w gady (LINK) […]
[…] krokach, które podjęłam, pracując nad swoim problemem oraz o tym, co wiem o mechanizmie złości. W następnych postach opiszę poszczególne narzędzia pracy […]
[…] się myśl-zapalnik: “Nie będzie mi gówniarz rozkazywał” Oho, to mój wewnętrzny gad. Znam go bardzo dobrze. Jest piekielnie szybki i niebezpieczny, potrafi siać spustoszenie […]
[…] Jestem też bardzo zmęczona fizycznie. Malutki niemal od urodzenia jest przez większość czasu nieodkładalny, a przybiera na wadze bardzo szybko. Odczekałam “czwarty trymestr” oraz jeszcze jeden miesiąc i spokoju nie daje mi myśl, że mój czteromiesięczniak jest takim samym high need baby, jak jego najstarszy brat. Plecy mnie bolą od noszenia tego klocka niemal nieustannie. Cotygodniowy masaż rehabilitacyjny (w pozycji na boku, z Malutkim przy piersi) i codzienne kilkuminutowe rozciąganie wieczorem (Malutkiego nosi wtedy Mąż) przynoszą tylko chwilową ulgę. Niestety ostatnio trudno zamotać malucha w chustę, bo przestało mu się w niej podobać: pręży się i wygina, a do tego raz po raz ulewa (o czym za chwilę). Noszę więc go głównie na rękach, stosując wymyślną ekwilibrystykę, żeby na przykład zrobić jednocześnie starszakom kolację. Dlaczego go nie odkładam? Bo nie mogę. Nie, nie chodzi o to,… Czytaj więcej »
[…] Jak zapobiec irytacji czy złości w sytuacjach, kiedy nasze plany legły w gruzach? Po pierwsze, warto nie przywiązywać się zanadto do naszych planów, zwłaszcza do tego, aby zrealizować je w konkretnym terminie. Nie chodzi mi o nadmierny luz w pracy, spóźnianie się na spotkania i niedotrzymywanie słowa. Chodzi mi o zdrowy dystans: o osiągnięcie takiego stanu umysłu, w którym nie uważamy zawalenia się naszych planów za coś okropnego, a jedynie za drobną uciążliwość. Dla niektórych, w tym dla mnie, to bardzo trudne i wymaga długiej pracy z przekonaniami; ponownie polecam tu lekturę książki Rafaela Santandreu “Twój umysł na detoksie, czyli jak nie zatruwać sobie życia”. Po drugie, przydaje się uważnościowe (ang. mindful) podejście do emocji (o uważności pisałam w tym poście). Polega ono na akceptacji wszystkich uczuć takimi, jakie są i gotowości na to, aby nas ogarnęły, wybrzmiały i… odpłynęły. Jeśli… Czytaj więcej »
[…] Złość, część 3: Jak zmieniamy się w gady (LINK) […]
[…] można dokonać wtedy, kiedy się ma zintegrowany mózg i “włączoną” korę przedczołową. To ta część naszego mózgu, która bierze udział w regulowaniu emocji, […]
[…] odmawia współpracy między innymi w ten sposób, że tracę pełny dostęp do kory przedczołowej mojego mózgu. Jestem wtedy drażliwa i nadwrażliwa na bodźce, mam “krótki […]
[…] mnie jasny trafił. “Nogi z dupy powyrywam!” – zasyczał mój wewnętrzny gad. “Dorwę gówniarza, powiem, co o nim myślę, zabiorę mu hulajnogę […]
[…] webinarium (niektórzy używają słowa “webinar”) dowiedziałam się wiele o mechanizmie złości. Nauczyłam się też ją monitorować, aby móc zapobiec wybuchowi wtedy, kiedy to jeszcze […]