Kiedy jako dziecko byłam pytana, kim chcę być, gdy dorosnę, odpowiadałam bez wahania:

„Wielką polską pisarką”. Już nie snuję marzeń o wielkości, ale pozostałą część tego dziecięcego marzenia spełniłam: 14 maja nakładem wydawnictwa Znak ukaże się moja książka „Self-Reg. Opowieści dla dzieci o tym, jak działać, gdy emocje biorą górę”. Dziś opowiem Wam co nieco o podstawach Self-Reg, o procesie tworzenia książki i o efekcie końcowym. Ten wpis jest przeznaczony dla wszystkich osób potencjalnie zainteresowanych książką, zwłaszcza tych, którzy nie wiedzą nic o samej metodzie. Ale nawet ci z Was, którzy dobrze znają to podejście i przez ostatnie pół roku śledzili mój fan page na Facebooku, dowiedzą się z tego wpisu co nieco o treści książki.

Czym jest Self-Reg?

(Jeśli to wiesz, możesz pominąć ten i kolejny akapit.) Jest to oparta na wynikach badań naukowych metoda, która pozwala lepiej rozumieć stres i zarządzać napięciem i energią. Nazwa metody pochodzi od angielskiego self-regulation (samoregulacja). Człowiek, który ma wysoko rozwiniętą umiejętność samoregulacji, umie wydajnie uczyć się i pracować, ale też odpoczywać. Dba o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Często bywa spokojny, odczuwa przyjemne emocje (np. radość, zadowolenie) i potrafi łagodnie wyregulować te trudne (np. złość, smutek, żal). Tworzy głębokie, pełne wzajemnego zrozumienia i empatii związki z innymi ludźmi, w tym własnymi dziećmi. Efektywna samoregulacja sprzyja rozwojowi, uczeniu się oraz dobrostanowi emocjonalnemu, społecznemu i fizycznemu.

Twórcą Self-Reg jest prof. Stuart Shanker, kanadyjski ekspert w dziedzinie samoregulacji.

Założone przez niego The MEHRIT Centre (TMC) zajmuje się szerzeniem wiedzy o samoregulacji, badaniami naukowymi i certyfikacją ekspertów. W Polsce obecnie są trzy osoby z certyfikatem drugiego stopnia (Facylitator): oprócz mnie Natalia Fedan, która spopularyzowała to podejście w Polsce, oraz Jagoda Sikora, do której możecie się zwracać z pytaniami dotyczącymi samoregulacji u dzieci. Jest też garstka osób, które ukończyły szkolenie pierwszego stopnia i pracują aktualnie nad stworzeniem fundacji Self-Reg Europe. Pod jej parasolem mają się toczyć wszelkie działania związane z rozpowszechnianiem tego podejścia w Europie. 

Książka, o której tu mowa jest dowodem, że kiedy czegoś bardzo pragniemy, Wszechświat nam sprzyja.

(Jeśli nie interesuje Cię to, jak powstawała książka, pomiń ten akapit i dwa kolejne.) Już późnym latem 2017 roku, w trakcie szkolenia certyfikacyjnego pierwszego stopnia w TMC, wpadłam na pomysł napisania serii opowiadań dla dzieci opartych o Self-Reg. Jednak miałam wówczas na głowie tyle, że odłożyłam projekt na mentalną półkę. Jesienią 2018 roku poczułam, że mam zasoby, aby faktycznie napisać te opowiadania, jednak nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Dosłownie kilka dni po tych moich rozmyślaniach otrzymałam mail od redaktorki z renomowanego wydawnictwa Znak. Pytała, czy byłabym zainteresowana napisaniem książki dla dzieci opartej o metodę Self-Reg przy poszanowaniu praw TMC. Zespół redakcyjny poprzez mojego bloga poznał mnie jako jedną z pierwszych w Polsce popularyzatorek Self-Reg. Uznałam ten zbieg okoliczności za nomen omen, ZNAK od losu i z radością przyjęłam propozycję.

Książkę pisałam przez kilka tygodni w warunkach niezbyt sprzyjających procesowi twórczemu.

Jako mama trójki dzieci nauczyłam się realizować swoje ważne potrzeby i projekty w tak zwanym międzyczasie i w rozkroku między dziećmi a sobą samą. Osoby odwiedzające mój fanpage na Facebooku miały okazję obserwować, jak kolejne fragmenty książki powstają w kilkunastominutowych odcinkach czasu: w poczekalni przedszkolnej, na szkolnym korytarzu, w samochodzie podczas nieplanowanej drzemki Malutkiego, w łazience podczas jego wieczornych ablucji. Cierpię na deficyt uwagi, bardzo trudno mi „wejść” w jakieś zadanie, ale nie dotyczy to spraw, które mój umysł uznał za priorytetowe, a za taką właśnie uważałam moją książkę. Bardzo pomagała mi też łagodna, ale nieustępliwa postawa redaktorek: Oli Bisztygi i Kamili Biedrońskiej. Pierwsza z nich podsunęła mi sporo pomysłów i dała wsparcie emocjonalne w pierwszej fazie pisania, a druga profesjonalnie czuwała nad tłumaczeniem (o tym za chwilę), ilustracjami, składem i łamaniem tekstu.

Czy książka spodoba się odbiorcom?

Nie mam pojęcia, ale wraz z zespołem redakcyjnym bardzo postarałam się, żeby tak było. Atutem na pewno jest piękna oprawa graficzna: twarda okładka, atrakcyjna kolorystyka i pełne życia ilustracje Anny Teodorczyk pojawiające się praktycznie na każdej stronie. (Serdecznie dziękuję Pani Annie za cierpliwe wprowadzanie moich licznych poprawek i sugestii: „sukienka Lenki musi koniecznie być czerwona”; „na scenie powinno być więcej dzieci”; „ten kawałek tortu tu nie pasuje” itd.)

Innym atutem jest, jak sądzę, realizm opowiadanych w książce historii: każdej opisanej sytuacji doświadczyłam wraz z moimi lub znajomymi dziećmi, wiele rozmów przeprowadziliśmy w podobny sposób. Zależało mi, żeby i mali, i duzi czytelnicy mogli wczuć się w rolę bohaterów i dlatego też wolałam pisać o prawdziwych dzieciach, niż o zwierzątkach mówiących ludzkim głosem lub czarodziejach i wróżkach. Wiem, że niektórzy wolą magię od realizmu, ale wiem też, że nie napisałabym dobrej książki o czarach. Zresztą wielu przyszłym czytelnikom sam Self-Reg wyda się magią…

Moją największą obawą było to, że język bohaterów – zwłaszcza wówczas, gdy rodzice dociekają źródeł stresu dzieci i wyjaśniają im, co się z nimi działo w trudnej sytuacji – może wydawać się sztuczny. Początkowo faktycznie tak było, ale redaktorki włożyły wiele wysiłku w uproszczenie pierwszych wersji opowiadań i wzbogacenie tekstu w przeróżne „bęc” i „plask”. John Hoffman z TMC zwrócił uwagę, że także w ostatecznej wersji tekstu komunikaty rodziców skierowane do Kuby i zwłaszcza Lenki bywają nieco zbyt złożone, a słownictwo zbyt abstrakcyjne. Jednak konkretne fragmenty, które wskazał były w moim odczuciu trudniejsze w języku angielskim, niż w oryginale. Polskie „działaliście pod wpływem silnych emocji” jest prostszym komunikatem, niż angielskie „you acted under the influence of strong emotions”, czyż nie?

0
Would love your thoughts, please comment.x