Jakiś czas temu wymyśliłam, że w Dniu Kobiet opublikuję wpis o niewidzialnej pracy tak zwanej słabej płci.
Jednak nie zdołałam opracować na dziś niczego zadowalającego. Powód wyjaśnia puenta tego oto dowcipu: żona skarży się mężowi, że nie wyrabia się z pracami domowymi. Od rana do wieczora uwija się: sprząta, gotuje, pierze, prasuje, zmywa, robi zakupy, a cały czas jest coś do zrobienia. Mąż na to filozoficznie: „Śpisz w nocy, to ci się zbiera”… Mnie też się zbiera, zwłaszcza że ostatnio stawiam na regenerację i staram się spać średnio o godzinę dłużej, niż zazwyczaj.
Aby jednak napisać dziś coś o kobietach nie tylko dla kobiet, postanowiłam zaprezentować Wam opis mojego dnia.
Jest to dość szczegółowy zapis czynności, które wykonałam pewnego typowego dnia w styczniu ubiegłego roku. Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim i zajmowałam się „tylko” dziećmi i domem, w dodatku wspierana przez parę godzin dziennie przez Nianię. Duży miał wtedy 5,5 roku, Mały nieco ponad 3 lata, a Malutki 2 miesiące. Starszaki nie chodziły do przedszkola przez 6 tygodni w związku z częstymi chorobami. Dlaczego nie opisuję typowego dnia obecnie, kiedy oprócz dzieci mam na głowie kurs drugiego stopnia Self-Reg, studia podyplomowe, szkołę trenerów i blog? Bo nie wyrobiłabym się z zapisywaniem czynności. Wiecie, śpię w nocy, to mi się zbiera…
A oto owa lista wykonanych przeze mnie czynności.
Pokażcie ją przy najbliższej sposobności osobie, która zastanawia się, co też aktywna kobieta robi całymi dniami, „siedząc” w domu na urlopie macierzyńskim. Dodam, że tego dnia w godzinach 14:30-18:45 wspierała mnie niania, a o 18:45 (nietypowo wcześnie) wrócił z pracy Mąż. Życzę Wam, drogie Panie, abyście dźwigały na swoich barkach niezbyt wysoki ciężar odpowiedzialności – nie tylko w Dniu Kobiet, lecz i na co dzień.
Godz. 9-12:
– Mąż budzi mnie o 9, wychodząc do pracy
– przygotowałam śniadanie dla naszej trójki i podałam je starszakom
– przewinęłam Malutkiego
– przebrałam Malutkiego z przepoconego nocnego ubranka w cieplejszy strój dzienny
– dołączyłam do starszaków i zjadłam śniadanie z Malutkim na rękach
– ubrałam się
– pogadałam z Malutkim
– podałam starszakom Sambucol i probiotyk
– umyłam starszakom zęby
– przepłukałam i oczyściłam starszakom zakatarzone nosy
– łyknęłam swoje witaminy dla matek karmiących
– umyłam zęby
– umalowałam się
– wyszczotkowałam włosy
– podczas trzech ostatnich czynności odsłuchałam wiadomości w radiu
– pobawiłam się Duplo ze starszakami
– wymieniłam parę maili z przyjaciółkami
– umyłam Malutkiemu buzię
– przemyłam Malutkiemu oczka
– przepłukałam Malutkiemu nosek solą i oczyściłam go
– zadzwoniłam do działu kadr w pracy i wyjaśniłam pewną sprawę
– nakarmiłam Malutkiego, jednocześnie odciągając mleko i rozmawiając ze starszakami
– poprowadziłam gimnastykę starszaków
– pobawiliśmy się we czworo na macie
Godz. 12-15:
– nakarmiłam Malutkiego
– podałam starszakom wodę
– ugotowałam zupę
– ponosiłam Malutkiego
– przewinęłam Malutkiego
– zmiksowałam połowę zupy dla starszaków
– odbyłam trudne negocjacje z Małym w sprawie umycia rąk przed zupą
– starszaki i ja zjedliśmy zupę
– starszaki i ja sprzątnęliśmy po zupie
– starszaki i ja przygotowaliśmy listę zakupów spożywczych
– podałam starszakom tran
– nakarmiłam Malutkiego
– przełożyłam zupę z garnka do miseczek na jutro
– załadowałam do końca i włączyłam zmywarkę
– przelałam moje mleko do odpowiedniego pojemniczka i schowałam je do lodówki
– umyłam ręcznie laktator i pojemnik do miksowania
– sparzyłam części laktatora
– nakarmiłam i poprzytulałam Malutkiego, jednocześnie czytając starszakom dwie książeczki
– wybrałam siebie i dzieci na spacer (w rekordowe 20 minut i 30 sekund!)
Godz. 15-18:
– 50-minutowy spacer: lepienie bałwana, zabawa w berka, bitwa na śnieżki
– wróciliśmy do domu
– rozebrałam siebie i dzieci z ciepłych ubrań
– podałam dzieciom wodę
– podgrzałam starszakom i sobie drugie danie i nałożyłam na talerze
– karmiąc Malutkiego, zjadłam ze starszakami drugie danie
– nadal karmiąc Malutkiego, otworzyłam kurierowi i odebrałam paczkę
– z Malutkim na rękach przeczytałam starszakom książkę
– pogadałam z Malutkim wspólnie ze starszakami
– przewinęłam Malutkiego
Godz. 18-21:
– 50-minutowy relaks: położyłam się z Malutkim w ciemnym pokoju i karmiłam go, słuchając audycji w TOK FM
– przygotowałam kolację dla Męża, starszaków i siebie
– zjedliśmy kolację
– nakarmiłam Malutkiego
– przewinęłam Malutkiego
– uprałam zabrudzone kupą ubranka z całego dnia
– wykąpałam i ubrałam Malutkiego
– nakarmiłam Malutkiego i (cud!) odłożyłam go do jego kosza
– położyłam się ze starszakami i porozmawialiśmy o tym, co miłego zdarzyło się w ciągu dnia
– poleżałam z nimi, dopóki nie zasnęli, ćwicząc jednocześnie mięśnie dna miednicy i poprzeczny brzucha
Godz. 21-24:
– z Malutkim przy piersi odsłuchałam godzinnego webinaru dla mam Joanny Baranowskiej
– zamotałam Malutkiego w chustę
– pogadałam z teściową przez telefon
– uprzątnęłam blat w kuchni
– schowałam wysuszone kurtki, rękawiczki itd. swoje i dzieci do szafy
– zjadłam drugą kolację
– pooglądałam z Mężem filmiki na YouTube
– posortowałam pranie
– wstawiłam pranie na rano
– uprzątnęłam po kąpieli Malutkiego
– odłożyłam na miejsce kilka rzeczy w pokoju dziecięcym
– posmarowałam śpiącym starszakom spierzchnięte policzki, ręce i usta kremem
– wyjęłam Malutkiego z chusty i przekazałam Mężowi na klatę
– wzięłam prysznic
– umyłam zęby
– przewinęłam Malutkiego
– położyłam się spać
Zdjęcie wykorzystane w tym wpisie: „Happy Flower Can” (CC BY-ND 2.0) by Aaron Hawkins
To chyba dobry pomysł, żeby to spisać i mieć w zanadrzu. W tym tygodniu opiekowałam się Wielką Czwórką. 3,5 (chore), 4 (kaszlące), 7,5 i 8 lat (zdrowe do 12 w szkole), od 15-21 jeździłam do pracy odpoczywać….
O rany, a skąd aż czwórka, dzielna kobieto? I co to za praca w godzinach 15-21? To moje marzenie!
Boziu jedyna, ja mam na razie jednego i czasem mi się słabo robi od tego ciągłego przewiń, przebierz, nakarm, ugotuj i tęskno mi za pracą. Ale jak się uśmiechnie to jakoś mi przechodzi ;))
Uśmiechnie się, przytuli, powie coś miłego prosto z serca… I topniejemy. 🙂
To wygląda jak wielka litania tłumaczenia się, tylko po co?