Za chwilę święta Bożego Narodzenia, okazja do spotkań z bliższą i dalszą rodziną.
W tym roku będą inne, niż dotychczas: ze względu na pandemię o wiele mniej Polaków, niż zwykle, spotka się ze swoimi rodzinami przy wigilijnym stole. Będą jednak mieli okazję do rozmów ze starszym pokoleniem, choćby przez telefon, a może i odbędą dłuższe „spotkania” przez komunikatory wideo.
Wielu przedstawicieli mojego pokolenia usłyszy przy tej okazji słowa, które wywołają w nich trudne emocje i na które trudno im będzie zareagować ze spokojem.
Rodzice niemowlaka usłyszą być może: „Tylko go nie noś, on się musi nauczyć, że mama nie jest na każde zawołanie. Ty tak strasznie wymuszałaś wszystko płaczem, ale nie dałam ci się”; rodzice dwulatka – „Nadal ssie cyca? Przecież to chore!”; rodzice trzylatki – „A odpieluchowaliście ją wreszcie? Nie? No wiecie, co! Żeby taka duża dziewczynka sikała w pieluchy…”; rodzice czterolatka – „Mam nadzieję, że już nie śpi z wami. Co? Do osiemnastki tak będzie spał? Robicie z niego mazgaja, chłopak powinien być twardy!” I tak dalej.
Jeśli to dotyczy także Ciebie, jeśli spinasz się na samą myśl o rozmowie z babcią Zosią czy wujkiem Heniem, to… mam dla Ciebie propozycję.
Pewnie znasz te słowa Antoniego Słonimskiego: „Jeśli nie wiesz, jak należy w jakiejś sytuacji się zachować, na wszelki wypadek zachowuj się przyzwoicie”. Przychodzi mi do głowy następująca parafraza: „Jeśli nie wiesz, co myśleć o słowach wypowiedzianych przez jakąś osobę, na wszelki wypadek załóż jej dobre intencje”. Taki masz wybór: założyć dobre intencje albo złe. Ta pierwsza opcja powinna obniżyć Twoje napięcie i ma też całkiem sensowne uzasadnienie na gruncie psychologii.
Nikt nie uczył starszych osób z Twojej rodziny empatycznej komunikacji w duchu porozumienia bez przemocy.
Twoi pradziadkowie mieli jeden cel: przeżyć wraz ze swoim potomstwem w jakim takim zdrowiu w miarę godziwe życie zgodnie z regułami, którymi rządziła się ich społeczność. Twoje babcie i dziadkowie przeżyli zawieruchę wojenną i najprawdopodobniej doznali traum „przez duże T”, czyli tych związanych z zagrożeniem życia. Nieśli te traumy w sobie, ucieleśnione, i wpływały one na ich poczucie bezpieczeństwa i sposób, w jaki budowali relacje z innymi ludźmi. Swoim dzieciom, a Twoim rodzicom, chcieli dać przede wszystkim fizyczne bezpieczeństwo i zapewnić im potrzeby materialne, a także edukację. Nie słyszeli – bo i skąd? – o potrzebach emocjonalnych dziecka i o tym, że ludzki mózg i cały system nerwowy kształtują się w relacji z opiekunem. Nie wiedzieli, jak wiele zależy od głównego opiekuna, zwykle matki, która staje się dla dziecka bezpieczną albo niezbyt bezpieczną bazą. Raczej niezbyt bezpieczną, kiedy mowa o matce straumatyzowanej przez wojnę, która nigdy nie uzyskała wsparcia psychoterapeuty czy psychotraumatologa.
Twoi rodzice i ich rodzeństwo prawdopodobnie doznali w dzieciństwie traum „przez małe T”, rozwojowych czy też relacyjnych, wynikających z emocjonalnej niedostępności rodzica.
Nie wiedzieli, że to traumy – obruszyliby się pewnie, gdyby im to zasugerować. Od dzieciństwa słyszeli, że mają wielkie szczęście i powinni być wdzięczni, bo ominęły ich okrucieństwa wojny, głód i śmierć zaglądająca stale w oczy. Nie pozwalano im okazywać trudnych emocji (ba! nawet ich odczuwać!), „rozczulać się nad sobą”, uskarżać się. Uczono ich posłuszeństwa, ciężkiej pracy, skromności, radzenia sobie w trudnych warunkach. Nie mieli zbyt wielkich możliwości realizować wielu ważnych potrzeb: niezależności, autoekspresji, samorealizacji, opłakiwania strat. Ale starsze pokolenie starało się im zapewnić jak najlepsze warunki, o wiele lepsze niż te, których samo zaznało.
Twoi rodzice też chcieli Ci dać więcej, niż sami otrzymali.
To „więcej” miało pewnie, jak to często bywa, skompensować rozmaite deficyty, których sami doznali w dzieciństwie.
Jeśli:
- Twoi dziadkowie żyli w biedzie, to celem Twoich rodziców było zapewnienie Ci komfortu materialnego.
- Twoi rodzice jako nastolatki marzyli o dalszej nauce, ale nie mieli takich możliwości, to poświęcili dużo energii, abyś otrzymała najlepszą możliwą edukację.
- doznali emocjonalnego chłodu i pustki, poświęcali Ci czas i dawali czułość tak, jak tylko potrafili.
Być może robili to w sposób niezgodny z tym, co teraz wiesz z książek, webinarów i blogów o rozwoju dziecka (na przykład chwalili, jaka to jesteś mądra i grzeczna). A może wiele razy Cię skrzywdzili słowem, uczynkiem albo zaniechaniem. Być może wyniosłaś z dzieciństwa liczne zranienia, bo jesteś wysoko wrażliwą osobą, a dalsze losy wrażliwych dzieci w większym stopniu, niż nieposiadających tej cechy zależą od bezpieczeństwa emocjonalnego we wczesnym okresie życia. Pewnie Twoi rodzice nie potrafili inaczej, bo sami byli wychowywani bez bezpiecznej bazy.
Jeśli tylko możesz założyć dobre intencje osób ze starszego pokolenia, kiedy wypowiadają przykre dla Ciebie słowa, to pomyśl o tej całej historii i o tym, że
działali – i nadal działają – najlepiej, jak potrafili przy zasobach, jakimi dysponowali. Dokładnie tak, jak Ty!
Ty też zapewne starasz się dać dziecku to, czego miałaś za mało.
Jeśli:
- rodzice nie akceptowali Twojego „nie”, Twoje wysiłki skupiają się na tym, aby Twoje dziecko miało przestrzeń i autonomię.
- bagatelizowali Twoje emocje, Ty pochylasz się nad emocjami swojego dziecka, nazywasz je i pomagasz zrozumieć potrzeby, które się za nimi kryją.
- nagradzali Cię i karali, Ty pewnie działasz tak, aby uniknąć kar i nagród w wychowaniu.
- bałaś się spać sama w swoim pokoju, to pozwalasz dziecku spać z Tobą tak długo, jak sobie tego życzy.
Dajesz tyle, ile możesz przy swoich zasobach. Pewnie z czymś przesadzisz, coś zaniedbasz, pewnie Twoje dziecko za 20 lat będzie miało Ci coś za złe. Taka jest kolej rzeczy. Każde pokolenie stara się po swojemu. I każde coś spieprzy mimo dobrych intencji, czasem bardzo.
A co, jeśli nie jesteś w stanie założyć dobrych intencji, bo osoba wypowiadające owe przykre słowa od lat rani wszystkich dookoła i wręcz zdaje się czerpać z tego radość?
Co, jeśli:
- nie masz zbyt wiele wspomnień z dzieciństwa, za które możesz być komukolwiek wdzięczna?
- Twoja mama lub tata, babcia lub dziadek nie tylko nie byli bezpieczną bazą, ale wręcz byli źródłem zagrożenia?
- musiałaś być matką i ojcem dla młodszego rodzeństwa albo wręcz matkowałaś swoim rodzicom (to się nazywa parentyfikacja i jest potężnym obciążeniem dla dziecka)?
- musiałaś wykształcić dziewiąty zmysł, aby wyczuć po krokach na klatce schodowej, czy ojciec znów pił i należy stąpać na paluszkach, aby się mu nie narazić?
- byłaś nadużywana seksualnie?
- jesteś poraniona tak bardzo, że na samą myśl o rozmowie z tą osobą zaciska Ci się gardło, a w brzuchu czujesz bolesny ucisk?
I tak bardzo chciałabyś nie musieć do niej jechać, dzwonić, wchodzić z nią w kontakt?
Zaskoczę Cię może, ale nie musisz.
Zawsze masz wybór. Być może bardzo ograniczony, bo jesteś samodzielną matką dwójki maluchów, bez pracy, mieszkającą kątem u przemocowych rodziców, ale go masz. Ten wybór dotyczy reszty Twojego życia. Na te wszystkie lata aż do dziś nie masz już wpływu, to minęło i wprawdzie wpływa silnie na to, w jakim miejscu jesteś teraz, ale… nigdy nie jest za późno, aby zrobić coś na nowo, inaczej, w zgodzie z sobą. Choćby mały krok w kierunku spokojniejszego życia.
Podobnie ma się sprawa z tą trudną relacją: jej historia się nie zmieni, ale może się zmienić jej przyszłość. Jeśli utrzymywanie tej relacji dużo Cię kosztuje, to – naprawdę! – nie musisz jej utrzymywać, a przynajmniej nie w dotychczasowym zakresie albo dotychczasowej formie. Jeśli ta osoba krzywdziła Cię przez 35 lat, to nie jesteś skazana na bycie krzywdzoną aż do końca jej dni – ani nawet przez rok czy to jedno Boże Narodzenie. Możesz wybrać swój spokój i bezpieczeństwo emocjonalne. Możesz stanąć przy sobie, wreszcie. Tak, będą koszty w postaci obrazy, awantury, chłodu, zerwania relacji. Ale koszty pozostawania w tej relacji są wysokie i ponosisz je od lat. Może czas skończyć?
Brzmi to przerażająco?
Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, że mogłabyś nie spędzić Wigilii z kimś, kto Cię rani? Słowo „nie” nie przechodzi Ci przez gardło? Jeśli tak jest, to może to dobry czas, aby rozważyć skorzystanie z profesjonalnego wsparcia i uleczenie ran z przeszłości? To Ci pomoże przerwać ten międzypokoleniowy łańcuch opuszczenia i zaniedbania emocjonalnego. Praca z dobrym specjalistą będzie skuteczniejsza, niż lektura tego i innych blogów czy książek albo korzystanie ze szkoleń (choć jestem zdania, że każda wartościowa lektura, lekcja czy rozmowa przybliża nas do celu, jakim jest bycie blisko siebie).
I po takiej pracy może się okazać, że niemiłe słowa rodziców czy innych członków Twojej rodziny tylko lekko Cię irytują, a nie powodują już zalewu trudnych emocji: żalu, złości, strachu. Jeśli natomiast czyjeś jedno zdanie odpala Twojego wewnętrznego gada, a potem długo mielesz w głowie i przeżywasz tę sytuację, to prawdopodobnie nie chodzi o to jedno zdanie, lecz cały szereg zdań, opuszczeń, zranień nie z „tu i teraz”, lecz z „tam i wtedy”. Warto wtedy to przepracować, uleczyć tamte zranienia. Nie znikną całkiem, ale zagoją się, zabliźnią i nie będą się raz po raz ślimaczyć.
Kluczowe jest to, że ŚWIADOMEGO wyboru i zmiany można dokonać wtedy, kiedy się ma zintegrowany mózg i „włączoną” korę przedczołową.
To ta część naszego mózgu, która bierze udział w regulowaniu emocji, hamowaniu impulsów (robieniu świadomej pauzy), oglądaniu spraw z różnych perspektyw. Gwałtowne emocje utrudniają, a czasem wręcz uniemożliwiają nam skorzystanie z tych funkcji naszego umysłu i… też wybieramy, tyletyle że nieświadomie, powielając głęboko zakorzenione schematy. To dlatego pewne sytuacje powracają jak bumerang, a Ty zastanawiasz się, czemu znów się w to wpakowałaś. Czemu? Bo nie masz zasobów. Brakuje Ci w mentalnym i emocjonalnym plecaku wyposażenia do wędrowania własną, spokojną drogą. Ale plecak zawsze można doposażyć, nawet jeśli z domu rodzinnego wyszłaś z kompletnie pustym.
Trzymam kciuki za Twój spokój w czasie tych świąt i nie tylko!
P.S. Uprzedzając pytania, które zapewne otrzymam po publikacji tego postu: nie jestem w stanie polecić Ci sprawdzonego psychoterapeuty, który przyjmowałby obecnie nowych pacjentów/klientów. Mam garstkę kontaktów zarezerwowaną dla moich klientów w kryzysie. Możesz natomiast obejrzeć webinar Psychoterapeuta – jak go wybrać? i poszukać specjalisty zgodnie z zawartymi w nim wskazówkami (w ogóle polecam Ci webinary Strefy Psyche SWPS z serii „ABC psychoterapii”). Możesz szukać kontaktów na stronie Forum Przeciw Depresji albo Pokonać Kryzys. Jest też cała masa fundacji, które pomagają w trudnych sytuacjach i szerzą wiedzę o tym, jak znaleźć wsparcie (choćby fundacje Dajemy Dzieciom Siłę, RoRo czy Sto Pociech).
P.S.2. Jeśli masz za sobą niezbyt dobre doświadczenie psychoterapii, to pamiętaj o tej analogii: jeśli pewien polecany przez Twoją koleżankę dentysta nie wyleczy Ci zbyt dobrze zębów kanałowo, to raczej nie jest to argument przeciw stomatologii, prawda?
Uwielbiam Cie za to ,że jesteś szczera 😘
Agnieszko dziękuję Ci za ten wpis. Dziś przyjechałam na święta do rodzinnego domu i niestety już po krótkim czasie gad się we mnie uruchomił. Ale wiem, że można inaczej, udało się go uciszyć a ja po świętach wracam na psychoterapię. Przytulam mocno, by święta były na prawdę spokojne<3
Aniu, też Cię przytulam i życzę Ci stałego podłączenia do kory przedczołowej. I spokoju. I dobrych Świąt!
Dziękuję Ci, Agnieszko. Jaki obszerny (gleboko empatyczny) wpis. Zwłaszcza zważywszy na Twoje obecne utrudzenie. To chyba ta mega moc wdzięczności 🙂 I pewnie też ustawienia swoich priorytetów.
Co do meritum – sęk w tym, jak łapać to połączenie z korą przedczolowa w porę….?
Dużo sił dla Ciebie i czerpania z Waszych relacji!
(właśnie mi przyszło na myśl że to (te relacje) pewnie jest tą bazą, umozliwiajaca że coś tam kliknie, zaskoczy, podłączy się)
Bardzo dobry tekst, bardzo dobrze się go czytało! Dziękuję za niego! Zapisuję, żeby jeszcze do niego wrócić.
Dziękuję Ci bardzo, Marzeno!