Facebook przypomniał mi dziś bardzo poruszającą rozmowę z Dużym sprzed dwóch lat.

Mój pierworodny właśnie skończył cztery lata, a Mały miał rok i osiem miesięcy i był jak tajfun, który sieje na swojej drodze spustoszenie. Mijający wówczas rok był najtrudniejszym okresem mojego macierzyństwa, trudniejszym nawet niż pierwsze jego miesiące, kiedy tkwiłam sama w czterech ścianach z wymagającym niemowlęciem. Nie miałam wprawdzie depresji, ale byłam stale przygnębiona, zła i bezsilna, bo Duży paskudnie traktował Małego.

Po szczególnie trudnym dniu cztery lata temu przytuliłam Dużego i przeprosiliśmy się, po czym odbyliśmy taką niezwykłą rozmowę.

– Mamo, dlaczego dziś było między nami tak niefajnie?
– Bo nie potrafię sobie poradzić z tym, jak traktujesz Małego. Byłam dziś bardzo smutna i zła…
– No, wiem…
– … i myślałam sobie, że chyba coś robię źle, że jestem złą mamą.
– Wszystko robisz dobrze. Dobrze nas wychowujesz. Jesteś. Dobrą. Mamą.
– Kochany jesteś, dziękuję.
– Zresztą możesz sprawdzić w instrukcji.
– Jakiej instrukcji?
– Instrukcji obsługi dzieci. Chyba dostałaś instrukcję w szpitalu, kiedy mnie urodziłaś?
– No właśnie nie. I dlatego to jest takie trudne, bo nie ma jak sprawdzić, czy postępuje się dobrze, czy źle.
– A nie ma jakichś książek dla rodziców?
– Są, nawet sporo ich przeczytam, ale mówią różne rzeczy i to wcale nie pomaga.
– No to kiepsko. Lepiej ich nie czytaj.

Ta rozmowa ilustruje pewną uniwersalną prawdę: dzieci są dla nas bardzo wyrozumiałe.

Duży wiele razy mówił mi, że kocha mnie, nawet kiedy jestem zła i na niego krzyczę. Mam nieprzeciętne dziecko, prawda? Ale jego nieprzeciętność polega na tym, że ma talent do ubierania swoich myśli w słowa (ma to po mamusi, hehe). Natomiast ta bezgraniczna miłość i akceptacja są czymś bardzo powszechnym: dzieci wybaczają nam nawet wtedy, kiedy sami nie potrafimy sobie wybaczyć czegoś, co zrobiliśmy w relacji z nimi.

Nie biczujmy się za nasze rodzicielskie upadki, nie pogrążajmy w poczuciu winy; chwila wstydu i żalu naprawdę wystarczy, żeby starać się postępować lepiej.

Skoro dzieci nam wybaczają, dlaczego sami nie możemy wybaczyć sobie? W ostatnią niedzielę razem z Natalią Fedan prowadziłam stacjonarny warsztat wprowadzający do self-reg i temat poczucia winy powracał jak bumerang. Natalia zadała pytanie: „Czy ktoś by kupił od nas poczucie winy? Czy ktoś wziąłby je za darmo?” Chwila wstydu i żalu po tym, jak zachowaliśmy się niezgodnie z naszymi wartościami jest cenna, bo sprzyja refleksji i chęci naprawienia wyrządzonej komuś krzywdy. Zróbmy to, przeprośmy dziecko z całego serca i idźmy dalej, nie dokładając sobie zbędnego ciężaru, który utrudnia nam cieszenie się rodzicielstwem.

Zdjęcie wykorzystane w tym wpisie: „Guilty Face” (CC BY-NC-ND 2.0) by ashley.adcox

8
0
Would love your thoughts, please comment.x